Dzisiaj będzie o związkach widmach. O osobach, które są ze
sobą pomimo tego, że nie łączy ich nic.
Dlaczego podlewamy uschłą gałąź?
Może, dlatego, że jesteśmy słabymi ogrodnikami. Większość
osób w związkach widmach nie zauważa jednej prostej rzeczy, że nie tyle co gałąź
obumarła, a nie ma korzenia. Nie ma trzonu związku, czegoś co powinno łączyć i
spajać.
Trudno to zauważyć szczególnie, gdy się ma na nosie okulary,
a gałąź jest jakby różowa. Albo jak ich brak i się niedowidzi. W takim związku
może być namiętność, walka, zazdrość, wielkie deklaracje i sporo
niedojrzałości. Brakuje nie tylko poczucia bezpieczeństwa, oparcia i miłego
słowa, ale brak tu miłości. Ot ważna lekcja. Błędem nie jest pomylić miłość z namiętnością.
Błędem jest nie przyznać się do pomyłki.
Ile można trwać w takim związku?
Całe życie. I to nie są wcale historia z drugiej ręki. To
się dzieje obok. Nawet pasują do siebie, mają podobne zainteresowania,
temperamenty, lubią w czasie kłótni jak latają talerze. Na początku kłócą się
ostentacyjnie, muszą mieć gawiedź i swoich popleczników. Później kłócą się w
czterech ścianach, tylko brzęk rozbijanych szklanek i cichy szloch w poduszkę może
wzbudzić podejrzliwość sąsiada. Oboje mówią, że się kochają i nie mogą żyć bez
siebie. Oboje bardzo boją się odejść. Oboje są egoistami. Oboje bardzo pragną
miłości.
Wbrew pozorom zaspakajają swoje dziwne potrzeby (masochistyczne?).
Dzięki nie do końca dobranej połówce czują, że żyją. Są emocje. Czasem jest jak
w romantycznej komedii, a czasem jak w
horrorze. Odejście mogłoby zniweczyć ich plan na prokreacje oraz zniszczyć
marzenie o wielkiej miłości. Tylko jakiej miłości?
0 komentarze:
Prześlij komentarz