niedziela, 9 listopada 2014

Dlaczego rozstanie boli?



Bo powinno...

Jak boli to znaczy, że się żyjesz. Gorzej gdyby nie bolało. Mam wrażenie, że żyjemy w świecie, gdzie okazywanie emocji jest powodem do wstydu, słabością. Relacje damsko-męskie są pojmowane w kontekście walki. Ktoś zawsze kocha bardziej i daje więcej od siebie, a tym samym bardziej jest narażony na ból rozstania. Ludzie są naiwni w tym, że się tak da – na pół gwiazdka. Skupiają się na swoim cierpieniu, a zapominają, że nie tak dawno koło nas stał człowiek, który też miał serce i czuł. Nie ma ludzi zimnych i wyzutych z emocji, chyba że psychopaci. Wszyscy cierpimy jednakowo, niektórzy tylko lepiej się z tym ukrywają.

Niedawno wyszedł w kinach film opowiadający o świecie bez emocji. Nie było w nich lęku, gniewu, ale nie było również w nim miłości. Oglądnęłam go ze strachem w oczach i z trwogą w sercu. W tym dziwnym świecie, stworzonym przez ludzi pozornie nie było śmierci. Została inaczej nazwana, była nieunikniona.

Pomyślałam, że smutny byłby świat bez emocji, bo bez nich nie ma i uczuć. Później przypomniałam sobie słowa moich znajomych, którzy rozczarowali się postawą innych. Każdy z nich mówił, że kochał, ale nie został zrozumianym. Po kilkudniowej rozpaczy, przychodziła faza przeobrażenia w snop śniegu, ale zawsze przychodziły roztopy. 

Dlaczego kłamiemy, że nie boli?
Mam wrażenie, że czasem nam lepiej z tym żyć, z kłamstwem. Abstrahuje od tego, że kłamiąc innych ranimy samych siebie. Dlaczego? Bo nie pozwalamy sobie żyć tak jakbyśmy chcieli. Budujemy przed sobą mur, który nam samym później trudno zburzyć, a co dopiero innej osobie. Zapomnieliśmy czym jest ciepło, bo stwierdziliśmy, że to wygodne rozwiązanie, bezbolesne. Wyzuci z emocji, próbujemy żyć. Tylko czy się tak da?

1 komentarz:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń