wtorek, 12 sierpnia 2014

Lepszy, gorszy, bez zmian?



Temat na czasie. Zwłaszcza wśród młodych, mobilnych ludzi, którym relokacja nie jest obca. Zawsze coś się zostawia, nie można zabrać ze sobą wszystkiego.


Kto nie ryzykuje, ten nie ma

Każdy z nas jest uśpionym ryzykantem. I mam na myśli najbardziej błahe sytuacje, jak wychodzenie z domu podczas burzy czy jedzenie podejrzanej zapiekanki ze stacji spod dworca. Palacze ryzykują codziennie swoje zdrowie zapalając kolejnego papierosa. Życie samo w sobie jest ryzykiem, więc po co się ograniczać?

Znam ludzi, który mottem życiowym jest hasło, wolę zaryzykować, niż później całe życie żałować. Tylko nie każdy potrafi tak myśleć. Owszem hasło górnolotne, na tyle by większość z nas chociaż w jakieś dziesiętnej czy tysięcznej się z nim zgodziła. I czasem ryzykuje nawet, ale to wszystko ogranicza się do skosztowania chińszczyzny zamiast tradycyjnej polskiej kuchni. To jest bezpieczne ryzyko, które nie spowoduje żadnych poważniejszych następstw. 


Tylko, że zmiany są czasem dobre, a mówią, że tylko słabi oglądają się za siebie…

Zawrotne tempo życia nas hartuje, coraz mniej w nas empatii, coraz bardziej nam się śpieszy do sławy, kariery, do bycia zauważonym. I słusznie. Tylko często taka droga to ciągła walka o bycie człowiekiem. Możemy osiągnąć wszystko, ale zawsze kosztem czegoś. Dopiero prawdziwe ryzyko zmusza nas do wyboru, do straty i zysku. Efekt może nas mile zaskoczyć, albo powalić na ziemię – w dosłownym znaczeniu.

0 komentarze:

Prześlij komentarz