Od pewnego czasu obserwuję niepokojący „trend”. Znałam kilka
takich par, trochę nawet im zazdrościłam. Sama nie wiem czego. Zawsze szczęśliwi,
radośni, mający czas dla siebie i innych, spędzający go aktywnie.
Po paru latach bycia razem zostało im „Ja” i „Ty”. Bardzo
się kochali, ale nie wyszło. Z różnych względów, coraz mniej czasu dla siebie,
rozbieżność celów, a czasem nie do zniesienia nuda.
Nudno jak cholera
Bo on/ona zaczął zachowywać się jak stary kapeć. I to
dosłownie, dresy, piwo, kanapa. Jedyne wspólne wyjście to wyjście na zakupy do warzywniaka.
Gdy opadają emocje i zastawa się wytłukła pozostaje albo przyzwyczaić się do
tego, co było i już nie wróci, albo rozstanie.
Najczęściej rozstają się, bo nie wiedzą że miłość to nie
tylko tłuczenie zastawy. Brak zainteresowania partnera (bo ileż można rzucać
talerzami?) tłumaczą jako wypalenie w związku.
Rozbieżność celów
Na początku wszystko jest pierwsze, nowe, nieodkryte i „różowe”.
Niejednokrotnie z takich związków rodzą się piękne, zdrowe dzieci.
Brak wspólnych celów nie jest problemem do czasu, kiedy
przychodzi czas pierwszych, poważnych decyzji. Trzeba się ugiąć i żyć jakoś
razem, albo rozstać. Nie każdy się przemoże, poświęci i spróbuje. Trochę,
dlatego że podświadomie skreślił ten związek już dawno.
Dlaczego się rozstają?
Bycie w związku to wybór. Czasem nasz, czasem innej osoby.
Zawsze można walczyć, jeśli to nie nasza decyzja, jeśli jest o co, jeśli wydaje nam się, że to osoba warta
zachodu. Jeśli całkiem fajne i sympatyczne pary rozstają się tzn., że taki był
ich wybór. I nie mówię o jednej, bezmyślnej decyzji powiedzianej w złości.
Rozchodzenie się to proces długotrwały. Trochę jak choroba terminalna. Najpierw
wątpliwości pojawiają się w głowie, później następują przerzuty do innych narządów. Zaczynamy się
mniej starać, szukać wad, powodów do rozstania i okazji do poznawania nowych
osób.
Nie zrozumcie mnie źle, oni nadal są sympatyczni i kochający,
tylko nie względem siebie.
Powtórzę, bycie w związku lub nie to decyzja, nic więcej, a
może aż tyle.
0 komentarze:
Prześlij komentarz