Każdy z nas ma w życiu takie kamienie milowe, po których
oczekuje się chwili refleksji i pójścia dalej. Często podejmujemy decyzje, bo
tak wypada.
Ostatnimi czasy ludzie zadają mi mnóstwo pytań, na które coraz
częściej brak mi odpowiedzi. Zmuszają do myślenia, określenia się, wywierają
presję – bo już wypada. Wypada wiedzieć, co dalej.
A właśnie, że nie.
Najgorzej jest podejmować decyzje, bo się musi. Zapomnieć,
że się chce albo nie. Tak bardzo łatwo
zapomnieć kim się jest.
Wokół same nakazy, rozkazy, 1000 sposobów, jak żyć żeby
zadowolić wszystkich – tylko nie siebie. Trzeba ćwiczyć po 25 roku życia
pośladki, bo opadają, być fit, bo tylko wtedy czuje się dobrze we własnym
ciele, robić zawrotną karierę w korpo, bo tylko tak można czuć się spełnionym,
spłodzić syna, zasadzić drzewo, wybudować dom… a może odwrotnie?
Miało być wielkie podsumowanie i decyzje. I w pewnym stopniu
tak jest – bo zdecydowałam: odchodzę od tego.
Nie chce być określona. Wystarczy, że inni robią to za mnie.
Nie chce podejmować decyzji, bo jestem do tego zmuszana. Chce żyć bez presji –
niekoniecznie w schemacie i pod czyjeś dyktando.
Bo żyje się tylko raz…
Zawsze o tym wiedziałam, ale chyba teraz to do mnie dotarło.
Zawsze czułam wewnętrzną potrzebę tłumaczenia się lub, co gorsza obwiniania. Właściwie
to pozwoliłam sobie założyć kaganiec i zamknęłam w klatce. Dość uroczej,
landrynkowej, wygodnej, bez przycisku wstecz, z lokatorem „poczucie winy”.
Teraz.
Zadziwiająco dobrze mi z tą myślą – że nic nie muszę. Co najwyżej mogę chcieć.
Zadziwiająco dobrze mi z tą myślą – że nic nie muszę. Co najwyżej mogę chcieć.
Może i nie wiem, czego chce, ale wiem czego nie chce –
obudzić się za 20 lat i stwierdzić, że nie byłam nad morzem, a mogłam. Że podjęłam
masę bezsensownych decyzji, właściwie nie moich.
Właściwie ze względu na kogoś, nigdy dla siebie.
Właściwie ze względu na kogoś, nigdy dla siebie.
Może i nie wiem, czego chce, ale nie muszę podejmować decyzji dzisiaj. Przynajmniej nikt mnie do tego nie zmusi...
Mądre i życiowe,daje do myślenia.Pozdrawiam.Piotr
OdpowiedzUsuń