piątek, 9 stycznia 2015

A gdyby tak mieć super moc?



O tym, dlaczego chciałam zostać wróżką.

Oczywiście nie taką zwykłą. Wcale nie chodzi o czytanie z fusów czy stawianie tarota. Chciałabym być konkretną wróżką.

Musicie przyznać, że to  jedna z najładniejszych figurek. Długie blond włosy i typowa sylwetka gruszki to nie jedyne atuty wróżki. Owszem na początku bardzo chciałam ją mieć, bo mi się po prostu spodobała. Dziewczęca, ładna, niczego sobie, można by powiedzieć dobra na raz, na jedną grę. Dopiero później odkryłam jak bardzo jej nie doceniałam (mi też się zdarza oceniać po okładce) i jak bardzo chciałam ją zatrzymać. 

A gdyby tak odrzucić nieprzyjemne zdarzenie?

Podczas losowania karty przygód, wróżka mogła zawsze odrzucić pierwszy los.
Odrzucona karta zawsze mogła sporo namieszać w życiu wróżki. Bezpieczniej było się jej pozbyć, niż narazić na utratę życia. Gorzej, jak druga karta była równie niepomyślna, co pierwsza albo i gorsza. Czasem wróżka odrzucała kartę, bo mogła. W końcu miała władzę.

Z nami trochę też tak jest. Szczególnie wtedy, gdy pojawiają się  nowe możliwości. Można wtedy zaryzykować i pić szampana albo niestety narazić się na utratę czegoś ważnego. Odrzucając kartę przygody odrzucamy szansę na zdobycie nowych doświadczeń, znajomości, może i relacji, która niejednokrotnie bywa wartościowa, albo i nie. Czasem jednak nie warto podejmować rękawicy, bo to co wydało się być złotem tak na prawdę było cherlawym substytutem. Omamiło nas.

Moja wróżka zdobywała magiczne przedmioty, cennych przyjaciół i miała jedno fajne zaklęcie, które mogła rzucić na wroga, zadając mu śmierć bez walki. Wszystko było wręcz idylliczne, nie podobne do prawdziwego życia.

Czasem chciałabym mieć taką moc i nie móc uczyć się na błędach. Myślę, że to wiele by uprościło. Z drugiej strony zawsze mogłabym być ropuchą. Nic przyjemnego.

0 komentarze:

Prześlij komentarz